W "Co ty wiesz o filozofii" Zbigniew Mikołejko powiedział, że szczęście to brak problemów. Nie każdy się z tym zgodzi, choć po części jest w tym ziarnko prawdy. Bo zastanówmy się: jeśli nie byłoby kłopotów, to czy nie bylibyśmy szczęśliwi? Co odwodzi nas od szczęścia? Problemy właśnie. Niemożność zajmowania się tym co chcemy, zastanawianie się nad przeciwnościami losu i tym, jak z nich wybrnąć. Weźmy na przykład takie dzieci: nie interesuje ich to, że muszą zapłacić rachunki, że nie mają pieniędzy na spłatę kredytu. Bawią się, i są dzięki temu szczęśliwe, bo nie mają problemów. Ale czym jest problem? W "Drodze do oświecenia" XIV Dalajlama określił problem jako coś, co wynika z niewiedzy. I znów jest w tym ziarnko prawdy. Nawet ziarno. Bo czyż to nie "dzięki" problemom stajemy się lepsi? To z nich wyciągamy wnioski. Jeśli np. rzuci nas dziewczyna/chłopak, to nie powinniśmy zamartwiać się i wynajdywać problemów. Bo czyż nie oznacza to, że jesteśmy wolni? Że ta osoba nie nadaje się dla nas i staliśmy się wolni szybciej. Jeśli potrafimy na coś spojrzeć z innej perspektywy, może wydać nam się to błahe, niepoważne. Dobre, nie złe. Jest to kwestia zrozumienia. Empatii. Jeśli potrafimy użyć naszego umysłu i usunąć tę "niewiedzę", stajemy się ludźmi lepszymi, dostrzegamy zalety całej gammy, zdawałoby się, "problemów".
Można więc z tego wywnioskować, że szczęście osiągniemy poprzez wiedzę, a raczej wyeliminowanie niewiedzy, spojrzenie pod innym kątem.
Wiele jednak osób sprzeciwi się - i słusznie - mówiąc, że nawet z problemami można być szczęśliwym. Bo można. Gdybyśmy całe życie byli szczęśliwi i nie mieli problemów, to czyż nie byłoby tak, że nie dostrzegalibyśmy tego szczęścia? Byłoby to dla nas stanem normalnym... i nijakim. Szczęście w nieszczęściu.
Szczerze powiem, że nie mam pojęcia czym jest szczęście - na pewno jest pewnym stanem. Stanem, którego nikt nie potrafi określić z czego się bierze. Na pewno ze zrozumienia problemów i prawdziwej natury rzeczy, ale z czego jeszcze?
Jedną z dróg(jak napisałem wyżej) jest wyeliminowanie bodźców, które "ciągną nas w dół" i przekształcenie ich w neutralne, bądź "pchające ku górze", zaś drugą dostarczenie tylu bodźców pozytywnych - pchających ku górze, które przyćmią te negatywne.
Takie tam rozważania :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz