Muszę... wróć. Chcę napisać notkę. Chciałem. Teraz też chcę, ale chęć nie może zaiskrzyć i pięknym ogniem żywota twego(i mojego również) zamienić się w pomysł.
Już wiem.
Kiedyś miało być o tym co nam śmierdzi. Teraz będzie, chociaż trochę. Nie wiem jeszcze ile, ale będzie. I będzie o czymś innym też. Chyba.
Było późno. Dość późno. Zapewne po 22, może 23? Co to znaczy "późno"? Jak to mierzyć? żartuję. Było późno, za szybą migały światła, jedno po drugim, jedno po drugim(2x). I tak ciągle. A ja siedziałem i się w nie wpatrywałem. Panowała cisza, względna cisza, bo przerywana jedynie odgłosem szumiącego tramwaju. Cisza została przerwana. W pewnym momencie. Metaforyczna cisza. Wsiadł Pan. Pan Menel. Pan Menel zakłócił wszystko i śmierdział. Tak śmierdział, że zakłóciło to ciszę. Metaforyczną ciszę. Usiadł. Pan Menel usiadł. A ja siedziałem 3 miejsca za nim. Uff...czyżby? Cisza została zakłócona dość...znacznie.
-Przepraszam, czy mógłby Pan wysiąść, wziąć kąpiel(ang. take a bath) i wrócić? - powiedziałem.
W myślach powiedziałem. Niekoniecznie tak, jak napisane, ostrzej. Trochę.
Bo mi śmierdziało. A Pan Menel nie wiedział, że śmierdziało. Albo wiedział, ale się tym nie przejmował. Albo oba - nie przejmował się tym, że nie wie. Mu nie śmierdziało. A mi tak. Innym pewnie też.
Szkoda.
Szkoda nerwów.
Moich,
Twoich,
Cudzych,
Wszystkich.
Po co?
Znasz to? No jasne! ;]
To nam śmierdzi, a to co nam śmierdzi, może komuś nie śmierdzieć, a ja nie chcę. Nie chcę zakłócać ciszy, mimo że ta została zakłócona, równowagi, dwóch przeciwstawnych sił. Jak yin i yang, jak proton i elektron. Chyba nikt nie chce. Czasami trzeba. Czasami śmierdzi, ale śmierdzi tak, że się wytrzymać nie da. Często myślimy, że to już ten moment, ale nie, bo można dalej, bo cisza naszego umysłu nie została naruszona na tyle, żeby powiedzieć:
-Przepraszam, czy mógłby Pan wysiąść, wziąć kąpiel(ang. take a bath) i wrócić?
Wszystkim śmierdzi, nie reaguje nikt. Prawie. Czasami tylko, bo śmierdzi i to śmierdzi bardzo.
Szczurom też śmierdzi. Chyba. Nie wiem. Nie znam się na szczurach. Nie jestem nim. Tak myślę. Natomiast szczurom śmierdzi po. Nie przed, nie w trakcie, tylko po. Bo po już nie śmierdzi, ale śmierdziało. I szczury o tym pamiętają, że śmierdziało i to mocno. Bardzo mocno. Ale ciszę zakłócają po. Ciszę, która dążyła do ponownego wyciszenia, harmonii. Ustatkowania się. Kto by nie chciał być ustatkowanym? Chyba tylko chaos, bo taki jest po prostu. Immanentny chaos chaosu.
Szczur krzyczy.
Ja milczę.
Krzyk.
Cisza.
Wrzask.
Cisza.
Wrzask.
-Przepraszam, czy mógłby Pan wysiąść, wziąć kąpiel(ang. take a bath) i wrócić?
Cisza. Szczurza cisza.
I moja też.
Nasza.
Nie jest to przyjemne? No nie jest?
Cisza.
Przepraszam, moglibyście wysiąść, wziąć kąpiel(ang. take a bath) i nie wracać?
Dziękuję. Kontempluję.
Już jest po.
Szczur otwiera paszczę.
Musi?, nie mógł przed?, w trakcie?
Cisza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz